Święto życia
(Z o. prof. Zdzisławem Kijasem OFMConv, dziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego św. Bonawentury Seraficum w Rzymie, rozmawia Sylwia Uryga)
Tony zniczy, naręcza sztucznych kwiatów… Dlaczego we Wszystkich Świętych tak bardzo jesteśmy przywiązani do tego, co materialne?
Kwiat jest zawsze wyrazem serdeczności. Składając go na grobie zmarłego, wyrażamy naszą bliskość. Nie rozumiem, jak możemy ofiarować sztuczne kwiaty komuś, kogo kochamy. Na pewno ja bym nie chciał, żeby ktoś sztuczny stał obok mnie. Żeby ktoś sztuczny trzymał mnie za rękę. Te wszystkie plastikowe kwiaty niczego nie przekazują. Nie wyrażają ani życia, które się rozwija i obumiera, ani troski o życie, ani piękna tego, który zmarł. Są tylko zapchajdziurą, zapełnieniem pustej przestrzeni na grobie. Niczym innym.
Od bardzo dawna grób był uważany za mieszkanie tego, który odszedł od nas i żyje w innym świecie. Czy my jesteśmy gotowi tak zagracać swój pokój, jak zaśmiecamy groby naszych zmarłych?
Ta obfitość sztucznych kwiatów i zniczy na grobach to pewnego rodzaju uciszanie własnego sumienia, że się tych zmarłych nie odwiedza w ciągu roku. Zagłuszamy wewnętrzny głos, który mówi: odwiedzaj swoich bliskich częściej, pomódl się, stań w ciszy, pomyśl o swoim życiu. Bardzo często chcemy w ciągu jednego dnia uspokoić wyrzuty sumienia. I potem cały rok mamy podświadomie spokój, że byliśmy, że zapaliliśmy znicz. A to nie jest rzecz najistotniejsza. Zmarły nie leży na cmentarzu, żeby mu świeczkę zapalić, ale żeby budzić we mnie refleksję na temat wartości życia, sensu tego, co robię, przemijalności.
A kwestia odpowiedzialności za środowisko? Bo to są tony plastiku, który z cmentarza nie znika magicznie!
To druga strona medalu. Produkowane są rzeczy, które się nie rozkładają. Środowisko ich nie przyjmuje, ale je odrzuca. To, co ma teoretycznie pokazywać moją troskę o życie zmarłego w mojej pamięci, często sprawia, że degraduje się środowisko, inaczej mówiąc, przybliża moją śmierć. Weźmy choćby plastikowe znicze, które albo spalają się, wydzielając do atmosfery toksyczne substancje – bardzo często na cmentarzach nie ma czym oddychać – albo lądują na śmietniku. Ten materiał, idący w miliony ton, jest niszczący dla całej biosfery. We Wszystkich Świętych chodzi nie tylko o tych, którzy odeszli i radują się innym życiem, ale również o wszystkich, którzy odwiedzają groby, i tych, którzy, choć nie są na cmentarzach, później „konsumują” środki toksyczne, jakie się z tego wszystkiego wydzielają.
Czy to nasze listopadowe nieumiarkowanie to już grzech?
Sytuacja na pewno dotyczy piątego przykazania „Nie zabijaj”. Środowisko naturalne jest przestrzenią, w której człowiek żyje. Ingerując w nie, jednocześnie pośrednio dokonujemy pewnej formy ataku na własne życie. I w tym kontekście na pewno jest to związane z kategorią grzechu. Choć często nie mamy świadomości, jakie nasze postępowanie ma konsekwencje. Powodem jest próba uspokojenia sumienia. Okazania, jak jestem zatroskany, kochający zmarłego. Jest tutaj również element pokazania się innym. Na grobie moich bliskich nie może się przecież palić jedna świeczka, gdy na innym jest aż trzydzieści…
Czyli też pycha?
Tak, jest w tym też rodzaj pychy. Pokazania, że mnie stać, więc obstawię grób wszystkim, co możliwe. A istota piękna nie leży w obfitości, ale w proporcji.
A może to też kwestia konsumpcjonizmu, który przenika całe nasze życie?
Wspomnianych produktów jest wiele, są łatwo dostępne. To jest rodzaj konsumizmu, który jest inteligentnie tłumaczony potrzebą serca. Nikt, kto udaje się na cmentarz, nie chce pokazać się z pustymi rękami. A pełne powinno być serce, nie ręce. Rękami powinniśmy przede wszystkim grób posprzątać.
W „Brewiarzu ekologa” umieścił Ojciec „Dekalog ochrony stworzenia”. Jedno z przykazań brzmi: „Należy przyjąć nowe, bardziej oszczędne style życia”. To chyba też rada na Wszystkich Świętych?
Ta uroczystość jest bardzo ważna w naszym kalendarzu. Groby stają się miejscami pielgrzymowania milionów ludzi. To wymaga również refleksji związanej z naszym byciem w środowisku. Wymaga życia umiarkowanego i oszczędnego, żeby w trosce o tych, którzy odeszli, nie zanieczyszczać tego, co jeszcze mamy, a co też może odejść. A wtedy naturze już świeczki nie postawimy. To raczej ona postawi świeczkę nad nami.
Z jakim nastawieniem mamy ruszyć na cmentarze?
Z myślą o życiu – moim, tych którzy odeszli, i przyrody, dzięki której istnieję. Iść do kościoła, na Mszę Świętą. To jest pamięć, która trwa i przemienia życie po śmierci i życie na ziemi. Na pewno musimy postawić limit wszelkiego rodzaju plastikom. A pieniądze, tak łatwo na nie wydawane, lepiej dać na potrzebujących czy inne dobre inicjatywy. Przecież świętość znaczy życie, a 1 listopada to święto życia.
Idziemy nr 43/2018